- Yhm..., to ONI, powinniśmy stąd iść - powiedział Mike stojący obok mnie
- Kim są ONI? - zapytałem
- oddziałem OZZW - odpowiedział, dalej nie wiedziałem co to
- Może wiedzą gdzie jest twój brat? - zaproponowałem
Pokręcił głową
- On się z nimi nie zadanie, chyba - powiedział
Chciałem z nim zejść z drogi, na prawdę miałem chęci, ale motory niespodziewanie szybko wyłoniły się z mgły koło nas. Jadący na nich, wielcy jak krowy mężczyźni wyglądali jak typowy gang motocyklowy. Skórzane kurtki i spodnie, białe poplamione koszulki. Jedyne co ich wyróżniało to przerażające maski na twarzach.
Przerażające dlatego, że zasłaniały im twarze. Przerażające dlatego, że przez to wyróżniały ich pełne nienawiści spojrzenia. Przerażające przez to, że wyglądali dosłownie jak filmowi jeźdźcy apokalipsy. Zauważył nas jeden jadący z boku i zaraz dźgnął jadącego w środku na czele w bok. Ten także podniósł wzrok na nas, a jego spojrzenie nie dość, że nadal pałało nienawiścią to teraz dodatkowo było rozbawione. Zatrzymali się kolejno dookoła nas. Zero szans na ucieczkę, wziąłem głębszy wdech by się nie denerwować.
- Ktoś ty? - zapytał ich (najwidoczniej) przywódca
- Nikt ważny - odpowiedziałem całkiem spokojnie patrząc mu w oczy
- Czyli? - prawie warknął
- Pomaga mi znaleźć Lee! - odpowiedział za mnie Mike
- Słuchaj smarkaczu, nie rozmawiam teraz z Tobą, więc lepiej się przymknij jeśli nie chcesz byśmy zaciągnęli Cię do twojego braciszka na linie za motorem - warknął agresywnie
Dzieciak zaraz przerażony schował się za mną nie odpowiadając ani słowem. Mężczyzna znów podniósł na mnie wzrok.
- Jestem Cezar. Niedawno tu przybyłem, nie zamierzam tu długo zostać - zapewniłem
Wielkolud parsknął zachrypniętym śmiechem.
- Przybyłeś tak? Przecież to niemożliwe na wszystkich mostach są straszaki - powiedział
- Co to? - uniosłem brwi zdziwiony
- Czyli nie spotkałeś wielkiego białego potwora, z paszczą jak u rekina, długim jęzorem i pazurami, którymi potrafi wypatroszyć tak, że jeszcze będziesz żyć? - zapytał by się upewnić
- No..., widziałem... - dalej nie do końca rozumiałem
- I jeszcze żyjesz? - teraz on był zdziwiony
- Jak widać... - zauważyłem
- Serio Cię nie tknął? Dziwne, chyba Ciebie pierwszego. Musisz być obrzydliwy w smaku - znów się zaśmiał, a z nim cały gang.
- Bardzo śmieszne - warknąłem
- Ooo... bachor pokazuje pazurki - odezwał się inny, który tak właściwie nie wyglądał na dużo starszego ode mnie za to był raz większy.
Skrzywiłem się.
- Cicho, może jest jakimś superbohaterem skoro przeszedł przez most bez draśnięcia - odezwał się inny i znów parsknęli śmiechem
- Po prostu ten wasz " strażnik" mnie zignorował - burknąłem urażony
- Nie dziwię się. Kto by chciał jeść coś takiego? - zaśmiał się kolejny
Wywróciłem oczami.
- Możecie dać nam spokój? Jesteśmy zajęci - powiedziałem próbując opanować irytacje
- A mi jesteśmy znudzeni więc nie, nie możemy - odparł za wszystkich szef bandy
- Starczy Lewis - zza ich pleców odezwał się młody głos, z lekko zagranicznym akcentem.
Uniosłem brwi, dwóch z otaczających facetów odjechało na boku by dać przejść chłopakowi trochę wyższemu ode mnie.
- Zero poczucia humoru - tamten wywrócił oczami - jedziemy chłopaki
Tak pozbyliśmy się motocyklistów bo wszyscy na ten sygnał odjechali. Mike w tym czasie wychylił się zza mnie.
- Lee! - zawołał uradowany rzucając się chłopakowi na szyję.
No właśnie, a do co naszego wybawcy. Miał równie czarne włosy i oczy jak jego młodszy brat. Na twarzy podobnie jak tamci nosił maskę, jednak trochę się od tamtych różniła. Jego strój bardziej kojarzył mi się z ninja.
Włosy miał jednak znacznie dłuższe od niego, postawę miał bardziej śmiałą. Przy pasku miał przypiętą broń.
Myślałem już czy by nie odejść i nie dać im spokoju, jednak chyba nie było mi dane dalsze szukanie potrzebnych nam materiałów.
- Jesteś Cezar tak? - chłopak podniósł na mnie wzrok, a ja przytaknąłem skinieniem głowy, tak więc kontynuował niemiłym tonem - Oddawaj mój plecak, chyba, że chcesz dostać kulkę, a do Mike więcej nie waż się zbliżyć.
Uniosłem brwi lekko zaskoczony ale kiedy wycelował ze mnie z rewolweru od razu ściągnąłem plecak z pleców i odłożyłem go na ziemi.
- Ale Lee.. - zaczął Mike chcąc mnie usprawiedliwić
- Cicho bądź, miałeś zostać tam gdzie Ci kazałem, czy to było aż tak trudne? - teraz zaatakował słownie młodszego
- No bo Cię tak długo nie było... - zaczął ale tamten mu przerwał
- Ale miałeś czekać i koniec. Yh, mniejsza, idziemy do Wierzy - odpowiedział
Koło mnie jedynie przeszedł wyniośle łapiąc swój plecak po czym obrócił się na pięcie. Mike zostawił mi mój plecak i ruszył bez słowa jego śladem posyłając mi tylko przepraszające spojrzenie.
- Czy wszyscy z OZZW są tacy? - powiedziałem za nim dość bezczelnie na co on momentalnie się zatrzymał jakby rażony piorunem.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz