- Ja chyba będę już wracać - oznajmiłam, wstając. Było to chyba, jednak zbyt gwałtowne, ponieważ trąciłam kubek, w którym została resztka herbaty. Wylała się ona prosto na moją jasną bluzką. - Cholera. I widzisz, co zrobiłeś, niewdzięczniku jeden?
- Co ja zrobiłem? - parsknął śmiechem, wstając, najpewniej po jakąś ścierkę. Po kilku sekundach wrócił z takową w dłoni. Chwyciłam ją natychmiast, starając się zmyć brązową plamę, która coraz bardziej się powiększała. W końcu pech dotknie każdego, pomyślałam.
- Tak, ty - uśmiechnęłam się lekko. - Gdybyś nie zaproponował mi herbaty, nie wylałabym jej sobie na swoją ulubioną bluzkę. Teraz powiedz mi, w takim razie, kto tutaj bardziej zawinił? Ja nie biegałam i nie krzyczałam "Cezar! Proszę! Błagam! Zrób mi herbaty!".
- Nie mogłaś po prostu powiedzieć "Przepraszam, ale za mnie niezdara"? - mruknął, śmiejąc się cicho.
- A teraz jeszcze mnie obrażasz! Co z ciebie za gospodarz? - roześmiałam się, uderzając go lekko szmatką. To był chyba najbardziej przyjacielski moment, jaki przeżyłam od lat. - Gdzie masz łazienkę?
Ruszył w jej, jak sądziłam, kierunku. Poszłam za nim. Miał nawet ładnie urządzony dom. Po chwili znaleźliśmy się w przytulnej łazience. Nie zwracając uwagi na jego obecność, ściągnęłam przez głowę bluzkę i zamoczyłam ją pod wodą. Nie byłam specjalnie nieśmiałą osobą, więc jego obecność całkowicie mi nie przeszkadzała. Kiedy wreszcie uznałam, że jest w porządku naciągnęłam ją z powrotem na siebie.
- Plama woda chyba lepsza od herbacianej - mruknęłam.
Cezar? Nocny brak weny :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz