Biegłam ile sił w nogach, nie wiem, czy bardziej z powodu goniących mnie potworów czy potrzeby powiadomienia obozowiczów o niebezpieczeństwie. Czułam, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, myślałam, że zaraz padnę. Jeszcze trochę, jeszcze troszeczkę!
Skierowałam się do pierwszego lepszego domku, który zauważyłam, po czym weszłam do niego - nawet bez pukania, nie było na to czasu. Zapytana, o co chodzi, wyjaśniłam wszystko dość niezrozumiale z powodu ogarniającego mnie zmęczenia.
- Zombie... - wydyszałam - Dość duża grupka dostała się na teren obozu! Nie wiem skąd, to musi być teren niepatrolowany, o którym nie wiemy.
Mężczyzna, mieszkaniec chatki, spojrzał na mnie z nutą trwogi. Chwycił naprędce broń i bez słowa wybiegł z pomieszczenia. Zaraz przez otwarte okno słychać było alarmowe nawoływanie. Stałam jeszcze chwilę, po czym również wyszłam i zamknęłam drzwi. Stanęłam sobie na werandzie i patrzyłam, jak w głąb lasu biegnie coraz więcej osób. Nagle, na widok jednego z potworów, olśniło mnie, przecież dzisiaj widziałam jedną z młodszych obozowiczek idącą do lasu i nie wiem, czy wróciła. Odgarnęłam włosy i szybko pobiegłam boczną ścieżką, zupełnie inną niż wszyscy. Przebiegłam prędko przez polanę, niedaleko trasy marszu zombie. Na jednym z drzew siedziała jakaś na oko jedenastoletnia dziewczynka, próbując schronić się przed stojącymi pod nią potworami. Błagała o pomoc i nie dziwię się, że jeszcze jej nie otrzymała: to miejsce jest tak dalekie, a poza tym większość poszła do boju. Sprintem przebiegłam obok "prześladowców", szturchając ich, by zwrócić ich uwagę. Pomaszerowały więc mozolnie za mną, a ja wyprowadziłam je tam, gdzie było wielu ludzi. Od razu zostały zatrzymane i zastrzelone, ale i tak biegłam dalej. Pół godziny później dotarłam do tego samego domku, co wcześniej. Siedział tam ten sam mężczyzna, cały zasapany, i odpoczywał.
- Trzeba będzie znaleźć miejsce, z którego się tu dostały - wysapałam. W sumie nie wiem dlaczego, bo ciężko o tym nie pomyśleć po ich ataku.
Cezar? Coś tam jest.
- Trzeba będzie znaleźć miejsce, z którego się tu dostały - wysapałam. W sumie nie wiem dlaczego, bo ciężko o tym nie pomyśleć po ich ataku.
Cezar? Coś tam jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz