Biegłam nie zważając na ból w kostce. Nie miałam już siły. Bałam się, że padnę z bólu. "Kurde"- Pomyślałam. Zombie były coraz bliżej. Miałam już dosyć współczesnego świata. Czemu zachciało im się robić jakieś głupie eksperymenty z wirusami?! Po kolejnych 500 metrach. Ból przeszył moją klatkę piersiową. Nie miałam siły na dalszy bieg. Zobaczyłam tunel. Nie myśląc dłużej wbiegłam do środka. Biegłam długim ciemnym korytarzem. W końcu oślepiło mnie światło. Jęknęłam z bólu. Obejrzałam się za siebie i pobiegłam dalej w las. Nie wiem jakim cudem, skoro moja kostka najprawdopodobniej była skręcona. W końcu zobaczyłam niewyraźne, duże kształty. Podbiegłam bliżej. "Boże jak dobrze"-Ucieszyłam się w duchu. Jednak nie byłam pewna czy to, że zobaczyłam zabudowania nie jest jakąś pułapką. Podeszłam do wielkiego domu na drzewie, Był kolosalny. Nie myślałam, że w tak okrutnym świecie zachowa się jeszcze jakakolwiek cywilizacja. Przyjrzałam mu się dokładniej. Niespodziewanie z za rogu wybiegła wysoka postać. Przestraszyłam się i uświadomiłam sobie, że wyglądam jak dziecko wojny. Potargana kitka, podarty sweterek, zdarte trampki.
-Kim jesteś i czego tu chcesz?
Ktokolwiek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz