Skrzywiłem się na widok opuchlizny. Naprawdę nie wyglądało to dobrze. Kath szybko zabrała się do opatrywania kostki, a ja ciężko opadłem na fotel stojący pod ścianą. Za wszelką cenę próbowałem odwrócić wzrok od kontuzji, ponieważ mogłoby to się skończyć odruchami wymiotnymi... i to w najlepszym przypadku.
Próbowałem czytać książki, ale żadna mnie zbytnio nie zainteresowała. Chodzenie po pomieszczeniu w kółko całkiem działało, dopóki Katherina z tym swoim wzrokiem mordercy nie kazała mi usiąść. Opatrywanie kostki zajęło może jakieś dwadzieścia minut, ale i tak ciągnęło się jak wieczność.
- Gotowe - w końcu usłyszałem tak upragnione słowa.
- Nareszcie!
- I staraj się zbytnio nie chodzić, Josephine. - to były ostatnie słowa jakie wypowiedziała Katherina, zanim wróciła do swoich zajęć.
- To gdzie idziemy? - spytałem Josie, kiedy wyszliśmy na świeże powietrze i wiedziałem, że Kath nie rzuci się na mnie z pazurami.
Josephine? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz