środa, 4 listopada 2015

Od Genevieve - CD historii Davida

- Jak widać - mruknęłam, biorąc kolejny łyk. Ciepła ciecz przepłynęła przez moje gardło, sprawiając przy tym, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Herbata nie była już gorąca, ale nie była też chłodna, nawet nie letnia. Była niczym poranne słońce. Aż chciało się nie reagować negatywnie na Davida, choć było to bez wątpienia ponad moimi możliwościami. Wczorajszego dnia za wiele sobie pozwoliłam. Byłam niemal sympatyczna. Jeszcze trochę, a nabawię się tutaj przyjaciół, jak jakieś nieuleczalnej choroby, epidemii. Dobrze mi było samotnie. Nie brakowało mi już osób do kłótni. - Będę się już zbierać.
- Gdzie będziesz spać? - zapytał mnie, wyraźnie zmartwiony, co naturalnie jeszcze bardziej mnie zirytowało. Robiłam naprawdę wszystko, żeby tylko mnie nie polubił. Miałam nadzieję, że przemawiała przez niego tylko zwyczajne, ludzkie współczucie. Cóż, być może wcale nie takie ludzkie. Wielu ludziom jakich poznałam brakowało w słowniku takiego słowa jak "empatia". To było jednocześnie takie przykre i takie prawdziwe.
- Nie martw się o to - burknęłam. - Pójdę w twoje ślady i prześpię się na jakimś drzewie albo coś.
- Kiedy zamierzasz wrócić do domu? - dopytywał się, coraz bardziej działając mi na nerwy. Nie słynęłam ze stoickiego spokoju, jednakże tym razem udało mi się go zachować, robiąc pokerowy wyraz twarzy. Nic nie było w stanie zburzyć moich murów, postawionych przed wścibskimi jegomościami do jakich zaliczał się David. Ta miła strona mnie, ta którą wyciszyłam, starała się mnie przekonać, że w końcu jest tylko człowiekiem i wcale nie chciał źle. Chciał po prostu mi pomóc. Szkoda, że ta strona mnie zostawała cały czas skazywana na tortury i śmierć poprzez spalenie na stosie. A jednak cały czas powracała. 
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Być może powinnaś zostać - zaproponował, opierając się o framugę. Czułam, że w sumie to miał rację. Byłam chora, cholera. Jak miałam sobie poradzić przez kilka dni na mrozie? A co jeśli zaatakowałyby mnie zombie? Nie należałam do strachliwych osób, jednak taka wizja zbytnio do mnie nie przemawiała. 
Ostatecznie westchnęłam, znużona już ciągłymi staraniami, by go odgonić. 
- W porządku. Jeśli ci to nie przeszkadza to zostanę jeszcze chwilę. Przynajmniej dopóki nie wyzdrowieję - nie dodałam czegoś w stylu "To nie będzie problemem, prawda?", ponieważ naprawdę mnie to nie obchodziło. Zgadzając się, żebym tu została za pierwszym razem, podpisał pewnego rodzaju pakt z diabłem. Teraz nie było już odwrotu, choćby miałby mnie z tego wygodnego łóżka siłą odciągać.
- Masz tu może jakieś stare gazety z nierozwiązanymi krzyżówkami? 

David?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz