niedziela, 8 listopada 2015

Od Davida - CD historii Genevieve

Rąbnąłem się o kanapę i zamknąłem oczy. Nie wiem czemu, ale ostatnie dni aż nadto mi się dłużyły. Pamiętam, jak jeszcze chodziłem do szkoły, po powrocie do domu zajmowałem się rodzeństwem, potem zadania i spać...Ani chwili dla siebie. Teraz mam tych chwil za dużo. Ciekawy zwrot wydarzeń. Wstałem z sofy i chwyciłem za kurtkę. Nie ma co siedzieć w domu. Wyszedłem na dwór i skierowałem się na ścieżkę prowadzącą do głównej siedziby. Dobrze by było zaopatrzyć się w kilka potrzebnych rzeczy. Doszedłem na miejsce w 40 minut. Bez większych problemów odnalazłem pokój z rzeczami, które możemy sobie brać. Otworzyłem plecak i wrzuciłem do niego trochę jedzenia, wodę...Nagle natrafiłem na worek z kawą. Oparłem się o szafkę. Kawa...Pamiętałem, że Gen jej potrzebowała. W sumie, co mi tam. Mogę wziąć, póki Genevieve mieszka u mnie może jej się ona przydać. Potem najwyżej oddam dziewczynie kolejną paczkę. Po krótkim namyśle wpakowałem zdobycz do plecaka i wyszedłem z siedziby. Kolejne 40 minut drogi powrotnej minęło raczej spokojnie. Nim się obejrzałem byłem już w domu. Na zegarze powoli dochodziła 17:00. Rozłożyłem wszystkie rzeczy do szafek. Kawę postawiłem na stole. Jak Gen się obudzi, to przynajmniej ją zauważy. Spakowałem rzeczy potrzebne na wartę, wszystko położyłem pod drzwiami. Przed wyjściem zajrzałem jeszcze do Genevieve. Dziewczyna spokojnie spała zwinięta w kłębek. Cicho podszedłem do łóżka i zamknąłem znajdujące się nad nim okno. Gdyby zostało otwarte na noc mogłoby to skończyć się jeszcze większą gorączką. Na kołdrę narzuciłem jeszcze ciepły, wełniany koc, żeby nie zmarzła. Po tym wyszedłem z pokoju, chwyciłem za plecak i poszedłem na miejsce warty. Od razu dało się odczuć zimne, wieczorne powietrze. Narzuciłem kaptur na głowę i oparłem się o drzewo. Czekała mnie długa, samotna noc.

Genevieve? Całkowity brak weny, wybacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz