sobota, 28 listopada 2015

Od Williama C.D Haruki

Ta, mówił, że nie będzie go zaledwie piętnaście minut a w rzeczywistości coś dłużej zasiedział. A potem dzieci i co. Siedziałem na tej kanapie jak taki idiota, ani widu ani słychu, nawet ruszać się mi zakazał. Oparłem się więc o podstawkę pod pilota, zwaną także podłokietnikiem. Założyłem sobie ręce na piersi, zamknąłem oczy i nagle poczułem jak coś wchodzi mi na brzuch, było to coś miękkiego i cieplutkiego. Otworzyłem oczy, żeby rozeznać się z turystami - były to koty. Jeden z nich ułożył się obok mojej nogi. Otoczony przez ciepłe futerko zasnąłem. Przez sen czułem tylko jak zrobiło mi się jeszcze cieplej niż wcześniej.[...] Zostałem obudzony przez pewną łapę, która trafiła do mojego nosa, a raczej chciała być tam wepchnięta za wszelką cenę. Zdjąłem z siebie niesforne zwierzaki podnosząc się do siadu przy okazji. Rozejrzałem się dokoła, ale nikogo nie było w pokoju. Postanowiłem, że się odezwę.


-Haruka? - zapytałem całkiem głośno, aby mógł usłyszeć nawet będąc w pokoju bardziej oddalonym. Po chwili zauważyłem jasnobrązową czuprynę wyłaniającą się zza framugi. Wyglądał tak samo jak przed wyjściem.
-A już myślałem, że jedziesz przypudrować nosek albo na przykład zmienić trochę fryzurę specjalnie dla mnie - uśmiechnąłem się półgębkiem świdrując go wzrokiem.
-Pojechałem po kule dla ciebie..- powiedział to tak jakbym był co najmniej jakimś upośledzonym dzieckiem, jak skończył od razu podał mi kule. Obejrzałem je sobie dokładnie następnie chcąc je od razu przetestować, no bo co będę czekał.Wstałem, podparłem się i oczywiście nie byłbym sobą gdybym tego nie skomentował.
-Oh, czuję się jak jakiś niepełnosprawny - westchnąłem - Ale najwyraźniej muszę to jakoś znieść bo inaczej nie będę mógł ganiać za zapasami - zaśmiałem się - Haruś to co tam mi jeszcze przygotowałeś, co? - podniosłem na niego roześmiane oczy.
- Sałatkę - mruknął odwracając się ode mnie w mgnieniu oka, podszedłem więc(już o wiele szybciej niż wcześniej FAK JEA) i złapałem go za ramionka wyglądając zza lewego, żeby spojrzeć mu w twarz.
-Może połamię sobie ręce.. Albo coś - przesunąłem dłonią po jego talii wreszcie ruszając się do przodu, no bo w końcu grubasy muszą dużo jeść bo inaczej umrą z głodu i co wtedy. Zostawiłem go z tyłu osłupiałego jak sól dla zwierząt. Spojrzałem na miskę z zielonym, właściwie to żyliśmy sobie w tym obozie jak królowie, mając dostęp do wszystkiego do czego można było mieć dostęp. Dbaliśmy o siebie nawzajem itd. Kiedy to za tymi górami inni toczą walkę o życie z nieumarłymi oraz ich zmutowanymi krewniakami. Nagle tak jakoś zrobiło mi się chłodniej. Oparłem rękę na blacie patrząc w jeden punkt. Słuchałem, zastanawiałem się nad tym w ogóle dlaczego tak się stało.
-Haruka..Zastanawiałeś się kiedyś jak musiało być ciężko ludziom podczas pierwszych dni końca świata? - zapytałem kierując na niego moje zamyślone spojrzenie - Jak oni musieli się czuć dziwnie bo mi szczerze mówiąc trudno o tym mówić..Pomyśl, ich życie zmieniło się o 360 stopni. - w międzyczasie wziąłem do ust pierwszy kęs sałatki (jeżeli tak to można nazwać) - Tak na marginesie to bardzo dobra ta sałatka, przez ten tydzień utyję i nie będę mógł już tak swobodnie chodzić, jakbym był głodny to bym ci jęczał z kanapy w salonie, że jestem i byś przybiegał jak moja własna pokojóweczka, ale taka wiesz..Seksi - wyszczerzyłem zęby w naprawdę pięknym uśmiechu.
(Haruka?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz