środa, 25 listopada 2015

Od Davida C.D. Katheriny

Powoli podniosłem z kanapy swoje ciężkie, zmęczone snem ciało i zdziwiony spojrzałem na siedzącą na dywanie dziewczynę.
- Przecież nic się nie stało, w porządku. - uśmiechnąłem się i przeciągnąłem na tyle, na ile pozwolił mi materiał bluzy. - W ogóle dzięki za obudzenie mnie, powinienem już się zbierać.
- Nie ma sprawy. - wymamrotała pod nosem i podniosła się z dywanu. Było w niej coś, co przyciągało wzrok. Człowiek mógłby stać i patrzeć się na nią godzinami. W tamtym momencie jednak nie było na to czasu. Szybko spojrzałem na ścianę i złapałem za wiszącą na wieszaku kurtkę.
- Przynieść ci kolejną książkę? Coś mi się zdaje, że tamtą uda ci się dzisiaj skończyć.
- Jeśli byś mógł...- uśmiechnęła się lekko i opadła na kanapę, na której jeszcze przed chwilą leżałem.
- Mógłbym. To do zobaczenia rano. - wyszedłem przez drzwi i stanąłem na werandzie. Cholera, pada. Nienawidzę takiej pogody, a zwłaszcza nocą. Mimowolnie zszedłem po schodkach i ruszyłem zabłoconą ścieżką na miejsce warty. Jedynym pozytywem było to, że z nudów udało mi się zorganizować sobie tam coś w stylu drewnianej wiaty. Jeśli mam szczęście, to jest na tyle wytrzymała, że przetrzyma deszcz i nie przemoknie. Przyśpieszyłem kroku. O paleniu po drodze mogłem pomarzyć, padało coraz mocniej. W końcu doszedłem do wiaty i szybko znalazłem się pod nią. Wszystko, co na sobie miałem przemokło. No, coś czuję, że czeka mnie silne przeziębienie. Będę musiał wziąć sobie wolne. Zgłoszę to od razu rano w siedzibie. Usiadłem na prowizorycznej ławce i wyciągnąłem z plecaka koc. Kij, że zaraz i tak będzie równie mokry, jak moje ciuchy. Szczelnie się nim okryłem i włożyłem słuchawki do uszu. Zapowiadała się długa, zimna noc.
***
Nad ranem deszcz przestał padać i zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca. Wstałem z ławki i włożyłem koc do plecaka. Tak jak sądziłem wieczorem, tej nocy porządnie się wyziębiłem. Zarzuciłem plecak na ramiona i wyszedłem na ścieżkę. Może i będę chory, ale są też pozytywy całej tej sytuacji. Trochę odpocznę, zajmę się domem, na dodatek Kath jest lekarzem. Jakoś to będzie. Droga do głównej siedziby zajęła mi więcej czasu niż zwykle. Wszystko przez to osłabienie. Przekląłem pod nosem i cicho wszedłem do środka. Jako, że nikogo nie było oszczędziłem sobie szukania dwódcy, od razu skierowałem się do starej biblioteki. Szukanie odpowiedniej książki nie zajęło mi dużo czasu. Po prostu sięgnąłem po ''Sherlock'a Holmes'a''. Powinien spodobać się Kath. Z doświadczenia wiem, że bardzo wciąga. W domu pojawiłem się po jakiejś godzinie. Pierwszym co zrobiłem, było przebranie się w suchą bluzę i dresy. Po tym zaparzyłem dwie, czarne herbaty i usiadłem na kanapie w salonie. Po chwili ze swojego pokoju wyszła Katherina. Obrzuciła mnie tylko nieobecnym spojrzeniem, usiadła obok i chwyciła za kubek stojący na stole. Pochyliłem się nad plecakiem i wyciągnąłem z niego dość grubą książkę.
- Trzymaj. Mam nadzieję, że zajmie ci to kilka następnych dni, bo na razie nie ruszam się z domu. - powiedziałem kładąc ją na stole.

Kath?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz