Jadłam przez chwilę, trzymając się milczenia, jak tonący brzytwy. Po za tym nie kulturalnie było rozmawiać przy jedzeniu. Być może wcale nie byłam kulturalna, aczkolwiek... Hm, nie kulturalne było też patrzeć się na kogoś nieobecnym wzrokiem. Szczególnie, jeśli miało się mniej, niż metr siedemdziesiąt, dzięki czemu miało się idealny widok, by bezkarnie patrzeć się na moje cycki, które - tak nawiasem mówiąc - były o wiele niżej, niż takowej osoby wzrok powinien sięgać. Ups, chyba powiedziałam to na głos.
Cezar zrobił minę, której nie byłam w stanie zidentyfikować.
- Wybacz, milady - powiedział, a ja musiałam się powstrzymać, by nie przewrócić oczami. Właściwie to, dlaczego chciałam się powstrzymywać? Otwarcie przewróciłam oczami tak bardzo, że prawie dostałam udaru. - Nie chciałem urażać twojej kobiecej godności.
- Moja kobieca godność umarła, kiedy w wieku piętnastu lat przespałam się z moim trenerem siatkówki - przez jego twarz przemknął nieskrywalny szok, a ja parsknęłam śmiechem. - Żartuję. To był trener fechtunku. Nigdy nie rozumiałam radości z odbijania piłki.
Cezar? Brak weny :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz