Nasza Sleeping Beauty zapewne śpi po warcie. Wyszłam cicho z pokoju. Chwyciłam poduszkę z kanapy i rzuciłam nią w Davida. W odpowiedzi odwrócił się na drugi bok i znowu zaczął chrapać. O! Widzę, ktoś tu jest zmęczony. Szkoda by było, gdyby ktoś go obudził. Naprawdę kusi mnie, żeby to zrobić, ale mam rzeczy ciekawsze do roboty niż znoszenie tego gostka. A co. Trzeba pomagać biednym rannym ludkom. Taka moja praca, przyjemność i obowiązek. Poszłam do kuchni. Nie, nie po jedzenie. Po kawusię. Czarną i gorzką, bo taka jest najlepsza. Kostka nie boli tak okropnie, jak wczoraj i nie utykam tak bardzo, ale zostanie blizna. Duża i brzydka. Spojrzałam na plasterki. Na każdym palcu. Każdy w innym kolorze. Wygląda to śmiesznie, ale co ja poradzę, że tylko takie znalazłam? Ostawiłam kubek i poszłam po kurtkę do pokoju. Po chwili byłam już gotowa do wyjścia. Naciskam klamkę i chcę już popchnąć drzwi, gdy słyszę:
- Idziesz gdzieś? - prycham, to nie jego sprawa co robię.
- Tak. Mogłabym cię o coś prosić? - mówię, wbijając wzrok w drzwi.
- Oczywiście. - biedny, nieświadomy głuptasek.
- Nigdy więcej nie wchodź do mojego pokoju, gdy śpię. Nie otwieraj drzwi do mojego pokoju, gdy mnie nie ma. Następnym razem zapukaj. To nie jest trudne, nieprawdaż Davidzie? - wyszłam, trzaskając drzwiami.
Co on mi zrobił, że jestem dla niego taka niemiła? Szczerze? Nic. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej godzinie i tyle. Wypadałoby go potem przeprosić. Wypadałoby, ale czy to zrobię? Kto wie.
Cały dzień szwendałam się po okolicy. Nic ciekawego. Tylko kostka znowu zaczęła mnie boleć. Do tego zaczął padać deszcz. Wszystko mnie irytuje. To, że trawa rośnie. To, że wiatr wieje i to, że prawie zemdlałam, bo wydawało mi się, że widziałam konia. Zajebisty dzień nie ma co. Wróciłam do domku i zamknęłam się w pokoju. Ignorowałam pukanie. Próbowałam się czymś zająć. Zaczęłam patrzeć się w sufit. No nie powiem, ale ostatnio robię to dość często. Mogłabym to już nawet do hobby zaliczyć. Powoli dochodziła (swoją drogą ciekawe słowo) osiemnasta. Cały dzień bez jedzenia. Nie, żebym się głodna czuła, ale no ten wypadałoby coś zjeść. Chyba. Wyszłam niepewnie z pokoju. David leżał na kanapie z zamkniętymi oczami. Znowu śpi (prawdopodobnie). Z kociaka degraduję go do śpiącej królewny.
- David śpisz? - spytałam, siadając na dywanie.
- Tak śpię. - mimowolnie się uśmiechnęłam.
- A będziesz mnie słuchał?
- Postaram się. - mruczy.
- Bo wiesz. Ja chciałam cię przeprosić i naprawdę mi przykro, że byłam taka, no wiesz. Zapewne zrobiłabym teraz jak większość ludzi i przytuliła cię, ale ja naprawdę nie lubię dotykać ludzi. - wzdycham.
<David?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz