poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Sekhet C.D historii Chrisa

Naprawdę myślałam, że chłopak zaciągnie mnie do jakiejś ciemnicy i tam zgwałci. Widocznie czasem też mogę się mylić. Pomógł mi wstać, w dodatku był spokojny i opanowany. Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie lecz nie dawałam tego po sobie poznać. Cóż w całym swoim życiu trafiałam na samych idiotów dlatego też jego postawa wprawiła mnie w lekkie zakłopotanie. Coraz rozglądałam się nerwowo sprawdzając czy nikt za mną nie poszedł. Dość niekomfortowa sytuacja. Stałam tak na środku trawnika, a on patrzył na mnie jak na jakąś wariatkę.
 Niepewnie przeszłam obok niego, oczywiście zachowując bezpieczną odległość i podniosłam jabłko z ziemi.
- Mam na imię Sekhet i zwiałam z lecznicy.- mruknęłam a po chwili wpiłam zęby w soczysty owoc. Chłopak wyłupił oczy spoglądając w moim kierunku . No co? Przecież nie zrobiłam nic złego, prawda? Chyba nie…Z powrotem wlepiłam w niego swój wzrok opanowując do końca strach. Staliśmy tak w ciszy i patrzyliśmy na siebie, aż w końcu z jego ust wydobył się dość niewyraźny bełkot.
- Jak to zwiałaś z lecznicy..?- spytał z lekkim niedowierzaniem i nutką niepewności w głosie.
- Po prostu, nie chciałam już tam dłużej przebywać. Możemy nie stać tak na widoku? Boję się, że mogli ruszyć moim śladem..- pod koniec zdania głos mi się załamał a oczy automatycznie się zeszkliły. Znów wróciłam do niego wzrokiem, by mógł dostrzec moje błagalne spojrzenie.
- A możesz chociaż powiedzieć, dlaczego wylądowałaś  medyka?- spytał jak gdyby nie usłyszał mojej wcześniejszej prośby. W odpowiedzi podniosłam tylko koszulę ukazując mu trochę już przeżarty krwią opatrunek. Kiwnął tylko głową i ruszył powoli w stronę zabudowań a ja powolutku tupałam za nim spoglądając coraz pod nogi ,by przypadkiem na nic nie nadepnąć. Pech chciał, że akurat kiedy dreptaliśmy przez trawnik pomiędzy strefą domostwa a stołówką lunął deszcz. Zajebiście! Tego brakowało. Chłopak przyspieszył, wręcz zaczął biec pod najbliższy daszek. A ja? Ja miałam wyjebane. Nie jestem przecież z cukru. Szłam tak nie zmieniając tempa i kończąc konsumować moje jabłuszko. Docierając pod dach znów zostałam osaczona jego wzrokiem. Co znowu? Czy mój wygląd zmienił się podczas tych pięciu minut? No, oprócz tego, że włosy poprzyklejały się do czoła, a koszula bardziej przylgnęła do ciała to raczej nic.
- Jesteś dziwna.- burknął unosząc jedną brew i uśmiechając się półgębkiem.
- Wiem, dużo osób mi to mówi.- odpowiedziałam odwzajemniając lekko uśmiech.- Po jakie licho Ci tyle prowiantu? Wybierasz się gdzieś?- dodałam po chwili zastanowienia. Na twarzy chłopaka pojawił się grymas, już otwierał usta by odpowiedzieć lecz wcięłam się pierwsza.
- Nie chcesz nie mów. Po prostu jestem wścibska.- wzruszyłam ramionami.

Chris? Wybacz, weny brak ;c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz