Próbowałam stać w ciszy ale niestety, mam za długi jęzor a
cierpliwość nie jest moją mocną stroną. Nie chciałam wcinać się w ich
pożegnanie, po prostu jakoś tak samo wyszło, że ciągle go pospieszałam. Bądź co
bądź chciałam jak najszybciej wyruszyć w drogę… A może to była czysta zazdrość,
że ze mną nie żegnał się nikt. W sumie to też mógł być jakiś powód, nie wiem. Nie
jestem pewna. Moja „ciemna” strona zrobiłaby to po prostu z czystej
przyjemności. Tak, Sekhet ma rozdwojenie jaźni . Czasem tak bywa gdy ktoś
przeżywa chorobę psychiczną. Ruszyłam więc przed siebie wolnym krokiem
pozostawiając go trochę z tyłu by mógł bez przeszkód się z nią pożegnać.
Skubany, ma tak długie nogi, że nadgonił mnie w minutę.
Szedł w ciszy mocno
stąpając po ziemi, tak mocno, że czułam jak pod moimi małymi stopami, ziemia
lekko drży. Przez chwilę bałam się na niego spojrzeć w obawie, że dostanę
naganę za niestosowne zachowanie, że wykręci mi ucho jak mama robi to
niegrzecznemu dziecku. W końcu zdobyłam się na odwagę by przerwać tę niezłomną
ciszę.
- To twoja siostra? Macie podobne nosy..- wymruczałam
pokazując palcem na czubek własnego. Chyba naprawdę zdążyłam go zdenerwować bo
warknął tylko w moją stronę przyspieszając. Świetnie, ciekawe jak dogadamy się
przez te parę dni. Obejrzałam się za siebie by rozeznać się, jak bardzo się już
oddaliliśmy. Rudowłosa zniknęła już z przejścia, które powoli przysłaniały
wysokie drzewa. Drgnęłam lekko, czując zimno zalewające moje ciało. Fajnie,
tego tylko brakowało. Skrzyżowałam
ramiona na klatce piersiowej przy okazji poprawiając plecak. Christopher
obejrzał się sprawdzając czy nadążam. Chyba po to się odwrócił…bynajmniej tak
mi się wydawało.
- Jest coś co powinnam o tobie wiedzieć? Wiesz, tak na zaś,
gdybyś mi nagle padł jak kłoda.- Spytałam z ciekawością dorównując mu kroku.
Chłopak zrobił śmieszną minę, która chyba miała okazywać skupienie. Cóż, u mnie
wywołała tylko falę śmiechu, na szczęście on specjalnie się tym nie przejął.
- Chyba nie. A ja? Powinienem o czymś wiedzieć?- Mruknął
spoglądając na mnie ukradkiem. Minęło trochę czasu, zanim trybiki w mojej
głowie przetworzyły wszystkie ważniejsze informacje o mnie samej. To, że noszę
skarpetki kolorystycznie do dni tygodnia, nie jest chyba najważniejsze, prawda?
A może powinnam mu powiedzieć, że zawsze śpię na jednym boku, a podczas snu
leże w bezruchu jak truposz? Nie, to też nie to. Mam! Poczułam, jak żarówka
włącza się nad moją głową.
- Nigdy nie próbuj mnie straszyć.- odparłam ziewając i
wyrzucając pod nogi niedopałek papierosa. Tak, tak. To była naprawdę ważna
informacja, która mogła uratować go przed niechcianym strachem.
- Dlaczego?- spytał sarkastycznie spoglądając na mnie. Fakt ten najwidoczniej go rozbawił bo roześmiał się dość donośnym tonem. – Mam Cię nie
straszyć bo narobisz w gacie?- dodał po chwili a uśmiech nie schodził z jego
twarzy.
- Nie…nie dlatego. Nie chcę żebyś mnie straszył ponieważ…ponieważ
mam padaczkę.- wydukałam raczej do siebie niż do niego, spuszczając głowę. Nie
lubiłam dzielić się tą informacją, gdyż była to dla mnie rzecz wstydliwa. Nikt
chyba nie lubi rozmawiać o swoich chorobach. Pod nogi napatoczył mi się jakiś
kamyczek, który skupił moją uwagę. Kopałam go sobie podając z nogi do nogi póki
nie wpadł do pobliskiego rowu.
Chris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz