To było naprawdę dziwne uczucie, jednak przez lata zdążyłam przywyknąć.
Najpierw nieznaczne drżenie ciała, które z każdą chwilą narasta. Już po kilku niedługich minutach dłonie trzęsą się tak, że nie mogłabym utrzymać kubka z ciepłą herbatą, bo groziłoby to poparzeniem. Chwilę później wyglądam tak jakbym miała atak padaczki. Wszystkie mięśnie prawie krzyczą z bólu od ciągle pojawiających się skurczów.
Właśnie w ten sposób obudziłam się tego ranka. W pokoju Katie, było niesamowicie zimno. Okno było uchylone, a ja nawet nie miałam siły, by podnieść się z łóżka i je zamknąć. Nie byłam w stanie się opanować. W takich chwilach w mojej głowie pojawia się ochota na popełnienie samobójstwa. Jestem takim nieudacznikiem, że nawet to by mi nie wyszło. Próbowałam.
Po kilku ciągnących się niemiłosiernie minutach powoli wstałam z łóżka. Głowa pękała mi z bólu, a ja czułam się tak jakbym miała zwymiotować pustkę wypełniającą mnie od środka. Beznadzieja. Ogarnia mnie. Tak idealnie wypełniając od środka. Jak długo wytrzymam na głodzie? Niedługo.
Rozejrzałam się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że na parapecie siedzi Katie. Spała z głową opartą o zimną szybę, a jej miarowy oddech sprawił, że zaparowała. Współczuję jej bólu wszystkich części ciała, kiedy się obudzi. Nie chciałam przyspieszać tej chwili. Na palcach wyszłam z pokoju, a podłoga cicho zaskrzypiała pod moim ciężarem. Katie zachrapała cicho.
"Jest słodka" - przemknęło mi przez myśl.
Zeszłam na dół do kuchni i usiadłam na kuchennym krześle. Dalej było mi niedobrze, a do tego zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam, że nie mogę siedzieć w jednym miejscu, bo zemdleję. Ruszyłam chwiejnym krokiem do salonu, gdzie pozostawiłam swoją torbę. Raz po raz zataczałam się tak jakbym była pijana. Ratując się przed upadkiem przewróciłam z hukiem krzesło.
- CO się tam stało? - usłyszałam przytłumiony głos Katie, dobiegający z jej pokoju.
Słyszałam jak wstaje. Oprzytomniałam na chwilę, zabrałam z salonu torbę i pobiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam zamknęłam drzwi na zamek, a zawartość torby wysypałam na podłogę. Zaczęłam gorączkowo poszukiwacz dobrze mi znanego foliowego woreczka z magicznym proszkiem, który oderwie mnie od rzeczywistości. Nie ma....
- Nie ma, nie ma... - zaczęłam histerycznie powtarzać w kółko te dwa słowa. Ręce strasznie mi drżały, a ja reszta ciała zaczynała się trząść.
Krzyknęłam uderzając pięścią w lustro. Popękało, a z mojej dłoni obficie pociekła krew.
- W porządku? - usłyszałam łagodny głos Kath.
Nie jest w porządku!
Zaczęłam cała dygotać, a przed oczami widziałam tylko jasne plamy światła. Miałam wrażenie, że cały świat wiruje dookoła mnie. Osunęłam się po zimnych płytkach na ziemię. Poczułam ja szkło kaleczy mi skórę...
A dalej nic... Tylko...pustka.
Najpierw nieznaczne drżenie ciała, które z każdą chwilą narasta. Już po kilku niedługich minutach dłonie trzęsą się tak, że nie mogłabym utrzymać kubka z ciepłą herbatą, bo groziłoby to poparzeniem. Chwilę później wyglądam tak jakbym miała atak padaczki. Wszystkie mięśnie prawie krzyczą z bólu od ciągle pojawiających się skurczów.
Właśnie w ten sposób obudziłam się tego ranka. W pokoju Katie, było niesamowicie zimno. Okno było uchylone, a ja nawet nie miałam siły, by podnieść się z łóżka i je zamknąć. Nie byłam w stanie się opanować. W takich chwilach w mojej głowie pojawia się ochota na popełnienie samobójstwa. Jestem takim nieudacznikiem, że nawet to by mi nie wyszło. Próbowałam.
Po kilku ciągnących się niemiłosiernie minutach powoli wstałam z łóżka. Głowa pękała mi z bólu, a ja czułam się tak jakbym miała zwymiotować pustkę wypełniającą mnie od środka. Beznadzieja. Ogarnia mnie. Tak idealnie wypełniając od środka. Jak długo wytrzymam na głodzie? Niedługo.
Rozejrzałam się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że na parapecie siedzi Katie. Spała z głową opartą o zimną szybę, a jej miarowy oddech sprawił, że zaparowała. Współczuję jej bólu wszystkich części ciała, kiedy się obudzi. Nie chciałam przyspieszać tej chwili. Na palcach wyszłam z pokoju, a podłoga cicho zaskrzypiała pod moim ciężarem. Katie zachrapała cicho.
"Jest słodka" - przemknęło mi przez myśl.
Zeszłam na dół do kuchni i usiadłam na kuchennym krześle. Dalej było mi niedobrze, a do tego zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam, że nie mogę siedzieć w jednym miejscu, bo zemdleję. Ruszyłam chwiejnym krokiem do salonu, gdzie pozostawiłam swoją torbę. Raz po raz zataczałam się tak jakbym była pijana. Ratując się przed upadkiem przewróciłam z hukiem krzesło.
- CO się tam stało? - usłyszałam przytłumiony głos Katie, dobiegający z jej pokoju.
Słyszałam jak wstaje. Oprzytomniałam na chwilę, zabrałam z salonu torbę i pobiegłam do łazienki. Zatrzasnęłam zamknęłam drzwi na zamek, a zawartość torby wysypałam na podłogę. Zaczęłam gorączkowo poszukiwacz dobrze mi znanego foliowego woreczka z magicznym proszkiem, który oderwie mnie od rzeczywistości. Nie ma....
- Nie ma, nie ma... - zaczęłam histerycznie powtarzać w kółko te dwa słowa. Ręce strasznie mi drżały, a ja reszta ciała zaczynała się trząść.
Krzyknęłam uderzając pięścią w lustro. Popękało, a z mojej dłoni obficie pociekła krew.
- W porządku? - usłyszałam łagodny głos Kath.
Nie jest w porządku!
Zaczęłam cała dygotać, a przed oczami widziałam tylko jasne plamy światła. Miałam wrażenie, że cały świat wiruje dookoła mnie. Osunęłam się po zimnych płytkach na ziemię. Poczułam ja szkło kaleczy mi skórę...
A dalej nic... Tylko...pustka.
Katie? Ocal mnie :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz