Pierwszą reakcją, jaką okazałam po zatrzaśnięciu drzwi było prychniecie i niecenzuralne wyzwanie go w myślach. Czas na refleksje przyszedł dopiero po kilku chwilach. Oparłam się o blat kuchenny, wpatrzona w okno. W wielgaśne okno. Kurde, będę musiała kopsnąć skądś zasłony. Cały świat przecież nie musiał wiedzieć, co akurat robiłam w tej chwili. Dobra, jedynymi podglądaczami mogły być drzewa. Ale trochę zbaczałam z tematu, nieprawdaż? Wracając do sedna refleksji, zaczęłam sobie przypominać moje liceum i wszystko, co było z nim związane. Czy faktycznie mogłam się upodobnić do tych pustych, różowych dziewczyn, które zawsze są wrogami numer jeden głównej bohaterki w młodzieżowych filmach? Szczerze w to wątpiłam. Życie było inne, niż te, które zostało nam ukazane w filmowych liceach.
Po pierwsze: nie miałam przecież kilku "laleczek Barbie", które chodziłyby za mną krok w krok, były głupie i zwyczajnie ładnie wyglądały. A przecież, według logiki tych filmów, ZAWSZE musi tak być. Serio, nie widziałam chyba ani jednego wyjątku. Tak czy inaczej, ja nie miałam takich "przyjaciółeczek". Cóż, można się po mnie spodziewać, że raczej nie miałam zbyt wielu przyjaciół i trzymałam się na dystans od ludzi. Chociaż kiedyś tak nie było. Przynajmniej nie tak bardzo.
Eh, to były czasy. Niekończące się imprezy, przystojni chłopacy, wydurnianie się z ekipą. No, tak. Ekipa. Nasza składała się akurat z trzech osób - mnie i dwójki moich najlepszych przyjaciół. Jedynych przyjaciół. Eileen i Cillian zawsze będą zajmować w moim sercu wyjątkowe miejsce. Byliśmy razem do końca. Widziałam się z nimi nawet w dzień, kiedy nastąpił Wielki Wybuch. Ciekawe, co jest z nimi teraz. Czyżby nie żyli? A może gdzieś tam się włóczyli po świecie, poszukując pomocy?
No, i jeszcze pozostawała kwestia chłopaka. Jakby nie było, przez całe życie miałam ich... Uh, wielu. Ale tych, co naprawdę się liczyli było mało. Za to, jeśli chodzi o miłość to był może jeden. Chyba, że coś tam czułam wcześniej, nie pamiętam. Jednak po tym, jak mój radosny Romeo mnie zdradził, zaprzestałam nawiązywania stałych związków. Te na jedną noc całkowicie mi wystarczyły.
Moje życie było, jednak smutne.
Avery?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz