niedziela, 6 grudnia 2015

Od Cezara C.D. Genevieve

- Trochę lepsza - przyznałem z krzywym uśmiechem
Wzruszyła ramionami. Odprowadziłem Gene do przedsionka i oparłem się o ścianę obserwując jak ubiera buty.
- Nie zapomnij o spotkaniu, nie mam zamiaru znowu za tobą dylać - powiedziała by przerwać ciszę
- Kiedy jest? - skrzywiłem się na myśl o kolejnych 4 godzinach spędzonych na nudnych naradach, które i tak mnie nie dotyczą


- Dzisiaj o 19, a spróbuj się spóźnić - warknęła
Uśmiechnąłem się do niej z słodyczą.
- Przyjdę przed Tobą - zapewniłem
- To się okaże - prychnęła zarzucając na siebie kurtkę i wyszła trzaskając drzwiami
Mi zostało jedynie wrócić i posprzątać po herbacie po czym pozbierać się na naradę.

Kiedy dotarłem do "biura" siedziała tam jedynie Effy przeglądając jakiś zeszyt.
- Wcześnie jesteś - zauważyła
Przytaknąłem skinieniem głowy i usiadłem na swoim miejscu wyciągnąłem swój notes i zacząłem jeździć długopisem do ostatniej jego stronie rysując. Oczywiście jak można się spodziewać moje bazgroły były poniżej krytyki, próbowałem już po raz setny narysować Strażnika jednak jak zawsze moje próby pozostały na niczym. Po godzinie bazgrania zamknąłem zeszyt niezadowolony, na szczęście pojawiały się już pierwsze osoby, w tym Gene.
- I co? Ja nie będę pierwszy? - zapytałem ją
Wywróciła jedynie oczami i potrąciła moje krzesło mijając mnie. Zajęła swoje miejsce obok i spojrzała w własne notatki. No tak, jej notatki z tego tygodnia były długości moich - trzy zdania na krzyż. Mało ludzi, mało roboty - krótki protokół. Effy kazała nam to notować tylko po to by się nie pogubić, a i tak myślę, że nie było to zbyt potrzebne.

< Gene? Mam lenia ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz