niedziela, 27 grudnia 2015

Od Genevieve - CD historii Avery'ego

Oparłam się o framugę, unosząc brwi. Nie ukrywałam, iż wizyta Avery'ego była jak najbardziej niezapowiedziana. Myślałam, a raczej liczyłam na to, że da se siana i zmądrzeje, czyli zaszyje się gdzieś daleko ode mnie. Ci, którzy stale utrzymywali ze mną kontakt potrafili naprawdę cierpieć na wkurwicę i napady gniewu, a nawet padaczki. W podstawówce zdarzył się taki przypadek. Mając zaledwie dziewięć lat, powiedziałam parę niemiłych słów pewnemu chłopakowi, a ten padł na podłogę i zaczął się trząść. Albo był nazbyt wrażliwy, albo to zbieg okoliczności. Tak czy inaczej, cała sprawa zakończyła się u dyrekcji. Szybko zostałam zawieszona, a potem dodatkowo wywalona, kiedy nie zaprzestałam "demoralizowania uczniów", jak to zgrabnie ujęła dyrektorka.


- Nie mam herbaty - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - Kawę, owszem. Jednak kawa nie jest dla dzieci, a ty bez wątpienia przyczepiłeś się do mnie, jak porzucone dziecko pragnące chleba. 
Avery na wpół parsknął śmiechem i na wpół prychnął.
- Niezwykle barwne określenie. Można po nim sądzić, iż jesteś okrutna. 
Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie jestem okrutna. Zaledwie niemiła, reszta jakoś sama tak wypływa. Ludzie wprost za mną szaleją. Dostarczam niespożytej wiedzy na temat torturowania, szlachtowania i urządzania wnętrz. Skusisz się na coś? Moje nauki kosztują zaledwie skok z klifu, na końcu, którego są niezwykle ostre kamienie - wypowiedziałam to wszystko bez ani jednego mrugnięcia. - Nadal chcesz wejść?
- Owszem - odpowiedział, jakby wszystko, co powiedziałam nie miało żadnego znaczenia.
- W takim razie zapraszam do królestwa kawy, kawy i jeszcze raz kawy. Bez cukru, chyba, że chcesz. Wtedy też ci go nie dam, więc nawet nie proś. Wcześniej dodałam to z grzeczności -  odsunęłam się, by Avery mógł wejść do środka. 

Avery? Tylko nie proś o ciasteczka, bo prawdopodobnie Gen urwie ci łeb. Wybacz, to nie moja wina. Ona już taka po prostu jest. Nie mam na nią wpływu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz