Biegnę. Biegnę ile sił w nogach. Las wydaje się nie mieć końca
a każde kolejne drzewo, które widzę wyrasta jak spod ziemi. Chwila oddechu.
Nie, nie mogę. Nie zatrzymam się w takiej chwili, zbyt dużo potworów mnie goni.
Czuję ich oddech na karku, próbują łapać moje ubranie. Widzę światło. Tak! To
na pewno wyjście! Na pewno! Jeszcze tylko parę metrów, kilka kroczków, nic
więcej! Nagle pustka. Nastaje Ciemność a do moich uszu dobiega tylko samotny
wrzask. Wrzask kobiety…Tak właśnie
wyglądały moje sny po wypadku. Codziennie te same. Nie różniły się niczym,
nawet najmniejszymi szczegółami.
Poderwałam się do siadu nabierając powietrza w płuca a rwący
ból przeszył moje ciało. Opadłam z powrotem
na poduszkę łapiąc i ściskając miejsce, gdzie widniała całkiem świeża rana.
Podkurczyłam nogi do klatki piersiowej i
leżałam tak minutę czy dwie w nadziei, że to uśmierzy ból. Dopiero teraz zdałam
sobie sprawę, gdzie się znajduję. Wokoło było jasno, stanowczo za jasno. Stało
parę łóżek i żadnej żywej duszy w pobliżu. Jestem sama? Samiuteńka? Świetnie.
Zapewne stwierdzili, że poczekają sobie na mój zgon a potem jak gdyby nigdy nic
zakopią moje ciało a nikt się o niczym nie dowie. W sumie sama bym tak zrobiła.
Spuściłam nogi na ziemię i już po chwili przechadzałam się po pomieszczeniu. Nie
zdawałam sobie nawet sprawy z tego w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłam.
Zwykłe chodzenie sprawiało mi taki trud, że musiałam podpierać się o wszystko
co miałam pod ręką. Kurwa. Ja to mam fart. A co to za dziury? No nie, po rękach
też mnie kłuli? Zajekurwabiście. Tego mi brakowało, żeby jeszcze mi witaminki
podawać. Spojrzałam po sobie załamując się tym bardziej. Co ja mam na sobie?
Jakaś bielutka koszula i „spodenki” ledwo zasłaniające mój tyłek. Jak się dowiem
kto mnie w to przebrał to nogi z dupy powyrywam! Przysięgam. Dobra, jestem wdzięczna, że mnie skleili ,ale
bez przesady. Lubiłam swoje czarne, poprzecierane rurki. Co ta noga taka sina?
Z nią też jest coś nie halo? Po prostu osiągnęłam już maksymalny poziom
wkurwienia. Ciekawe jak długo chcą mnie jeszcze tutaj trzymać. W sumie mogą
sobie chcieć, ja ulatniam się z tego wariatkowa czym prędzej. Po tym krótkim dialogu samej ze sobą najzwyczajniej
w świecie wyszłam przez okno wcześniej kradnąc z półki jakieś ludzkie gacie.
Nie obeszło się bez jęków i stękania. Lądując na twardziej ziemi wypuściłam
tylko powietrze z płuc. Trochę minęło zanim się podniosłam. Trochę za długo.
Zaraz drzwi wewnątrz otworzyły się z hukiem a jakiś koleś zaczął wydzierać się
wniebogłosy. To był głos Haruki, dobrze już mi znany piskliwy jazgot. Tak, to
na pewno był on, bo po chwili do moich uszu dobiegł cichy szloch. Jak mnie
znajdą, to dopiero będę miała przechlapane. Szybko odczołgałam się pod drzewa a
tam wciągnęłam na tyłek kradzione spodnie. Były trochę przyduże i do tego
męskie. Fuj. Ciekawe czyje. Nieważne! Podniosłam się najszybciej jak
mogłam i w takim samym tempie zaczęłam
oddalać się od lecznicy. Idąc tak między drzewkami czochrałam sobie włosy i
ziewałam co jakiś czas. Ciekawe czy piorą tę pościel u medyka, bo jeśli złapie
jakieś wszy to nie ręczę za siebie. Czemu gadam sama ze sobą? No tak, depresja.
Zapomniałam. Zachichotałam pod nosem lecz uśmiech prędko zniknął z mojej
twarzy. Ból w boku był nie do zniesienia, ale próbowałam o tym nie myśleć. W dodatku
było mi zimno i wilgotno w stopy. No tak. Nie miałam butów ani skarpetek.
Kolejna rzecz, która podnosiła moje zdenerwowanie o kolejny stopień wyżej. Las
kończył się nieopodal stołówki. O, kolejne otwarte okno a na parapecie
jabłuszko. Zielone i błyszczące jabłuszko ,które wołało „ Carter ,Carter, chodź
tu! Zjedz mnie!”. I jak tu się nie pokusić, kiedy owocek tak słodko do mnie
krzyczy? Oczywiście będąc blisko złapałam je w zachłanne rączki naruszając
delikatnie jego zieloniutką skórkę czarnymi paznokietkami. Szłam tak przed
siebie polerując owoc o koszulę, już miała zatopić swe ząbki w miąższu, gdy
nagle przede mną wyrósł jakiś koleś jak spod ziemi. Odbiłam się od niego jak
piłka od ściany i wylądowałam na zdrętwiałych pośladkach tym samym powodując,
że ból rozprzestrzenił się po moim ciele jeszcze bardziej. Uniosłam wzrok. W
sumie to się nie zdziwiłam dlaczego wylądowałam na tyłku. Koleś był wielki i
barczysty jak jakiś zawodnik wagi ciężkiej MMA . Przeszedł mnie niemiły dreszcz kiedy wlepił we
mnie swój wzrok, w dodatku moje jabłuszko leżało parę metrów dalej ode mnie. A jeśli ten koleś to psychol i zamknie mnie w
piwnicy? Dlatego tak bardzo cykam się ludzi. Miałam wrażenie, że zaraz się tam
rozpłaczę.
- Przepraszam.- wydukałam po chwili spuszczając wzrok na swoje gołe stópki.
Chris? Nie bij ;cc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz