Szok... delikatnie mówiąc, szok. Zdębiałem, zdrętwiałem, zamarłem... nie
wiem... po prostu wyłączyło mi się myślenie. William tak po prostu
złożył pocałunek na moich ustach. To był pierwszy raz, kiedy ktoś mnie
pocałował. Poczułem się jakoś tak... lekko. Wszystkie smutne i przykre
myśli wyleciały mi z głowy jak za machnięciem magiczną różdżką.
Położyłem palce na swoich ustach nadal czując ciepło warg ciemnowłosego.
Ich smak... ani słodki, ani gorzki... po prostu smak, który mi się
spodobał. Wtedy zwariowałem. Serce znów zaczęło mi łomotać jak oszalałe i
dostałem dziwnego zacieszu na ryju. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha,
nachyliłem się nad mężczyzną i cmoknąłem go w usta, ponieważ bałem się,
że coś zjebię podczas prawdziwego pocałunku. Zły humor opuścił mnie i
nagle stałem się dziwnie radosny. Zachichotałem:
-Pójdę nam przygotować coś dobrego na kolację. Jakbyś czegoś chciał to
mnie zawołaj - cały w skowronkach wyszedłem z łazienki i skoczyłem do
kuchni, gdzie zabawiłem się w robienie naleśników. Zaczął mi dopisywać
dobry humor, a banan od ucha do ucha nie schodził mi z twarzy. To było
naprawdę dziwne... jakbym nagle zachorował na coś w rodzaju "
zauroczenia ". Przez rozkojarzenie nawet nie zauważyłem, kiedy William
wszedł do kuchni i objął mnie od tyłu. Nie przeszkadzało mi to wcale, a
wręcz uradowałem się czując bijące od mężczyzny ciepło. Oparł głowę na
moim ramieniu i szepnął:
-Ty serio chcesz mnie utuczyć - zaśmiał się.
-A znasz takie przysłowie " kochanego ciałka nigdy za wiele "? -
zachichotałem. Serio zgłupiałem... wtedy byłem jak naćpany. Ciemnowłosy
również się zaśmiał i chuchnął ciepłym powietrzem na moją szyję.
Zadrżałem czując dziwnie przyjemne dreszcze. Wygiąłem się delikatnie na
co mężczyzna tylko zamruczał mi do ucha i wsunął dłonie pod mój T-shirt.
-Will... haa... - westchnąłem kiedy swoimi dłońmi zaczął gładzić moją
klatkę piersiową. Odwróciłem głowę w jego stronę, a on to wykorzystał i
wpił się w moje usta, ale tym razem z ochotą odpowiedziałem na
pocałunek. Och, jaki on był cudowny. Jego dłonie błądzące po moim ciele,
zniewalające mnie ciepłe i pewne wargi i zwinny język łaskoczący moje
podniebienie. Instynkty wzięły górę nad moim umysłem i ciałem.
Odwróciłem się gwałtownie przodem do niego i już miałem wskoczyć na
niego z zamiarem pójścia z nim do sypialni, ale ktoś zapukał do drzwi.
-Cholerka... - mruknął William. Podszedłem do drzwi i okazało się, że to
była blondynka, u której kilka dni wcześniej załatwiałem kule i pokazała
mi śrubokręt.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że w tych kulach mogą się luzować śruby i do
nich trzeba specjalnego śrubokręta. - wręczyła mi narzędzie,
uśmiechnęła się i pożegnała na odchodnym. Otrzeźwiałem. Urok prysł i
wróciła mi świadomość.
-Boże... co ja chciałem zrobić? - sam się spoliczkowałem – Jestem jak
jakaś dziwka-pielęgniarka... - szepnąłem do siebie i złapałem się za
głowę. Cicho zamknąłem drzwi za sobą i powoli wracałem do kuchni.
Wychyliłem się zza framugi patrząc smutnym wzrokiem na mężczyznę.
Skrzywił się i wykręcił oczami.
-Już ci przeszło? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale...
ważny był fakt, że Will zły poszedł do swojego pokoju. Posmutniałem od
razu i przeszła mi ochota na cokolwiek. Wemknąłem się do swojego pokoju,
zawinąłem w kołderkę i nie miałem zamiaru wyjść. Było mi cholernie
wstyd... za to, że nie mogłem się opanować, jak jakiś dziwkarski
szczeniak.
( William? ;_; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz