piątek, 1 stycznia 2016

Od Kaspra C.D. Inki

Rano wyszedłem na moją pierwszą wartę. Z początku wszystko było dobrze. Szedłem blisko,, ogrodzenia" by mieć oko na wejścia. Nigdy nie wiadomo kiedy ,,żywe trupy" zmądrzeją. Robiąc drugie okrążenie wokół obozu, zauważyłem coś dziwnego. Krzaki ruszały się. To był bezwietrzny dzień, dlatego opcja z wiatrem odpadała. Nie pewnie zbliżyłem się do roślin. Rozchyliłem gałęzie. Dwa czarne ślepia patrzyły się prosto na mnie. Wydawało mi się, że to lis. Skąd niezarażony lis w obozie? Heh... Zwierzęta są mądrzejsze niż zombiaki. Rudzielec skoczył na mnie i zaczął drapać po twarzy. Odrzuiłem lisa i zacząłem uciekać. Małe paskudztwo goniło. Zgubiłem je dopiero po kilkuset metrach. Usiadłem zdyszany pod drzewem. Krew z twarzy kapnęła mi na bluzkę. Trzeba to czymś przemć. Niewiadomo po czym chodził ten li i kogo wcześniej drapał. Wstałem i rozejrzałem się po bokolicy. Nikogo nie widać. Udałem się na poszukiwania jakiegoś domku. Po chwili dotarłem pod drzwi domku z numerem jeden. Zapukałem i czekałem na odpowiedź. 
- Witam! - usłyszałem od osoby w środku. - Proszę wejdź.
Drzwi się otworzyły. Stała w niech brunetka.
- Hej, przepraszam, że tak nachodzę nieznajomych. Masz może trochę wody utlenionej?
Ta spojrzała na moją poranioną twarz i zniknęła. Po chwili pojawiła się z buteleczką w ręce. Przemyłem rany i oddałem jej wodę. 
- Dzięki.- powiedziałem.
- Nie ma za co. Jestem Inka.
- Kasper. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.
- A tak właściwie co ci się stało?
- Zaatakował mnie lis, chyba...- ostatnie słowo powiedziałem bardziej do siebie niż do niej.- To ja już będę iść, pa.
Odwróciłem się i co? I tee mały rudzielec biegł w moją stronę. Inka pocągnęła mnie za rękaw do domku. Lis podbiegł do drzwi i drapał je. Wpatrywałem się na niego przez okno. Był nieco większy od normalnego, a z pyska leciała mu piana. Pewnie miał wściekliznę.
- Dzięki po raz drugi. Tylko jak ja teraz wyjdę?
- Nie dziękuj, a co do wyjścia to może oknem? 
- Ok.
Zanim zrealizowaliśmy plan nadeszła burza. Wiatr szalał, niebo rozjaśniał się od błyskawic. Zostałem obcym domu podczas buzy, a pod dzwami czeka na mnie lis ze wścieklizną.

Inka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz