wtorek, 5 stycznia 2016

Od Genevieve - CD historii Cezara

Charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi poinformował mnie, że Cezar wyszedł. Nareszcie. Z jednej strony czułam ulgę, a z drugiej wściekłość na siebie, że pozwalam sobie na takie wybuchy. Kiedyś miałam z nimi taki problem, że rodzice zapisali mnie na terapię grupową, aby nauczyć radzić sobie z gniewem. Nie wytrwałam tam jednak długo, ponieważ prowadzący mnie wkurwiał.
Była tylko jedna rzecz, która zawsze mi pomagała. I nie, nie była to szczera rozmowa z bratem o moich uczuciach, płacz i przytulanie się. Po co? Najlepszą przytulanką była przecież kawa. No, chyba, że była bardzo gorąca, wtedy nie radziłabym się do niej przytulać.
Szybko zrobiłam sobie latte, ponieważ uznałam, że coś lżejszego lepiej na mnie podziała, niż jakieś ecspresso. Eh, a co jeśli te wszystkie moje zachwiania emocjonalne było powodowane zbyt mocną kawą? Ta z mlekiem stanowczo nie była dla mnie, no chyba, że to była właśnie latte, ale może powinnam się na nią przerzucić? Ciekawe, czy wtedy zaczęłabym się zachowywać, jak normalny człowiek. Powinnam przeprowadzić taki tygodniowy eksperyment. To się mogło udać.
I tak siedziałam sobie z kawą, wpatrzona w beżową ścianę. Pierwszy raz od naprawdę wielu lat nie wiedziałam, co robić. Nawet, kiedy moja mama zaginęła, a Chris zachowywał się, jak ostatni dureń, obwiniając o to siebie, ja starałam się zachować zimną krew. Wierzyłam i ciągle wierzę, że gdzieś tam jest. Być może kiedyś przyjdzie mi ją spotkać ponownie. 
Wreszcie postanowiłam zrobić coś, czego również nie robiłam od lat. Czyli stoczyć się dno dna dna, jeśli takowe istniało. Cóż, przeprosiny nigdy nie były mi bliskie, a tym razem druga strona zasłużyła. Chyba.


Stanęłam na ganku Cezara i odetchnęłam głęboko, a potem zapukałam. Nie od razu mi otworzył, ale kiedy już to zrobił, nie miał zbytnio zadowolonej miny. Czy był na mnie zły za to co powiedziałam? Kurde, zaraz mogę zacząć mieć wyrzuty sumienia.
- Czego byś ode mnie chciała? - zapytał.
- Ja chciałam prze... - zaczęłam, jednak nie dane było mi skończyć. O, nie. Komu jak komu, ale mi to się, kurwa mać, nie przerywa.
- Dobra, pogadamy później, okej? 
I moja chęć do bycia dobrym człowiekiem poszła się jebać. Spojrzałam na nie niedowierzająco. Co to ma być? Jakaś pieprzona opera mydlana? A może serial komediowy z udziałem widzów? Czy gdzieś tam siedzi ktoś i śmieje się z tej absurdalnej sytuacji? Och, mi na pewno do śmiechu nie było.
- Co? - prawie pisnęłam, jakbym nie dosłyszała. Uniosłam brwi. Zaraz pewnie wyskoczy z tekstem "It's a prank!". Na pewno. Bo inaczej to byłoby nienormalne zachowanie z jego strony.
- Nie mam teraz czasu, możemy o tym pogadać później? - odpowiedział pytaniem, ale ja wyczułam w tej pierwszej części czające się kłamstwo. I na pewno nic nie zapowiadało się na żart. 
- Znowu kłamiesz - prawie wyciągnęłam palec i pomachałam mu nim przed nosem. Jasna, no kurwa, cholera. Czy ja wyglądałam jakbym była głupia?
- Jak kłamię? - zapytał. Ach, jednak on był głupi.
- Nie wiem, jeszcze, ale coś ukrywasz i to mocno - szarpnęłam jego drzwiami do przodu, starając się go nimi uderzyć i wystąpić na przód. Był jednak szybszy i zablokował ten ruch. No, teraz wyraźnie było widać, że coś ukrywał. Uśmiechnęłam się lekko. W ten oto sposób dowiodłam moich racji. Szczęście nie trwało jednakże długo, bo już po kilku sekundach zaczęłam się irytować całą tą sytuacją.
- Wpuść mnie w tej chwili - warknęłam, zwiększając nacisk. On jednak nie pozostał dłużny. Biedne drzwi. Mogły tego nie wytrzymać. Nie chciałam, by potem kazano mi zapylać do miasta po nowe, więc puściłam gwałtownie, a on zachwiał się, zaskoczony, że tak łatwo się poddałam. - Jak chcesz - prychnęłam, zaciskając dłonie w pięści. - I tak się dowiem, co ukrywasz - odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem powędrowałam w kierunku mojego miejsca zamieszkania. Nie zamierzałam, jednak wrócić do domu. O, nie. Kiedy Cezar zamknął drzwi, ukryłam się za drzwiami, czekając na dalszą akcję. W końcu musiał wyjść z tego domu. A wtedy mogłabym się spokojnie włamać. 
Po kilku minutach, jednak czekanie mnie znudziło. Ile można tak usiedzieć? A może to były sekundy, a nie minuty? Tak czy inaczej, uznałam, że podejdę z drugiej strony i spróbuję coś wypatrzeć przez okno. Oczywiście, nie od strony wody. To mogłoby się źle skończyć.
Stanęłam na palcach, by mieć lepszą widoczność. I o mało, co zawału nie dostałam. Cezar rozmawiał z kimś. A raczej z czymś. Oczy rozszerzyły mi się z przerażenia, a dłoń zacisnęła na nożu, skrywanym do tej pory pod standardową skórzaną kurtką. Obok Cezara stał Strażnik, Leslie. Co prawda, w ludzkiej formie, ale byłam zbyt inteligenta - ach, ta nadmierna samoocena - by nie zauważyć różnicy między nim, a prawdziwym człowiekiem. 
Nie wiedziałam, co zrobić. Po raz drugi tego dnia, poczułam się kompletnie zagubiona. I nie mogłam też pozbyć się lekkiego poczucia zdrady. Czy Cezar spiskował z tym umarlakiem? Planowali jakiś napad na Obóz? A co jeśli... Co jeśli był jednym z nich, ale jakimś takim super mocnym, że tego nie zauważyłam?
Za nim zdążyłam logicznie pomyśleć, zeszłam im z widoczności i wolnym krokiem powędrowałam w kierunku swojego domu. Zapowiadało się na nieprzespaną noc. Wiedziałam, jednak na pewno, że już nie chcę mieć do czynienia z tym człowiekiem. W głowie dałam sobie tydzień na powiadomienie o tym Effy. Teraz czułam się na to zbyt ogłuszona.

Cezar? Bum, bitch. Weź się teraz tłumacz. XD
 
 

2 komentarze:

  1. Lesie to określenie na konkretnego osobnika, on tak jakby ma tak na imię. Gene raczej się nie przedstawiał xd

    OdpowiedzUsuń