wtorek, 5 stycznia 2016

Od Christophera - CD historii Sekhet

Rozejrzałem się po podwórku przed domem. Było całkiem urocze. Niegdyś właściciele musieli się tu spotykać ze znajomymi i grillować. Cóż, w tej chwili jednak ciężko było mi to sobie wyobrazić. Cały ogródek był zmasakrowany. Kwiatki zwiędły, na ziemi były widoczne plamy krwi i w powietrzu roznosił się ciężki odór. Czyżby mieszkańcy tego domu skończyli tragicznie? Czy byli większością?
Hm, mogłem się tylko nad tym zastanawiać.
- Bez wątpienia nie powinniśmy tu zostawać - mruknąłem, kopiąc lekko walającą się na ziemi puszkę po coli. Rany, jak ja dawno jej nie piłem. - Zdechlaki pewnie są niedaleko. Za chwilę mogę nas wyczuć.
- Tak, lepiej spadajmy - dziewczyna skinęła głową i tyle ją widzano. 
Szybkim ruchem przeskoczyła przez płotek i wyszła ma ulicę. Zrobiłem to samo, prędko ją doganiając. Szliśmy teraz ramię w ramię po ulicy, która wyglądała, jak z jakiegoś starego filmu dziejącego się w Los Angeles. Słoneczko, domki jednorodzinne, po prostu miód malina. Niestety, rzeczywistość była o wiele bardziej ponura. W każdej chwili mogły na nas wyskoczyć zombie, a wtedy to już - weź się sam panie ratuj. 
- Chyba zbliża się czternasta - powiedziałem, wpatrzony w słońce. No, nie do końca, bo mogłem przez to oślepnąć. Na tyle jednak, by stwierdzić, która była godzina. - Powinniśmy już zacząć szukać miejsca do spania. Tak będzie najlepiej.
Spojrzała na mnie, jakbym był totalnym kretynem.
- Właśnie. Czternasta! O której ty chodzisz spać, człowieku? 
Przewróciłem oczami.
- Nie mówiłem, że mamy spać. Możemy się potem jeszcze pokręcić. Chciałbym po prostu ustalić już, gdzie możemy spokojnie przenocować, żebyśmy potem nie musieli szukać jakiegoś bezpiecznego miejsca. A doskonale wiesz, że w tych czasach o takie trudno.
Uniosła dłonie w geście poddania.
- Dobra, kapuję. Prowadź.

Sekhet? Jak widzisz wena się walić poszła. Albo walić z kimś. To by wszystko wyjaśniało, dlaczego teraz tak rzadko mnie odwiedza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz